strona główna

Aktualności

Żubry na poligony! Tylko na które?!

Żubry na poligony! Tylko na które?!
Luty 05 16:21 2019 Wydrukuj

W grudniu ub.r. generalny dyrektor ochrony środowiska wydał dwie decyzje dotyczące odstrzału żubrów. Pierwsza z nich zezwalała na eliminację do 20 osobników w nadleśnictwie Krynki (Puszcza Knyszyńska), druga zaś – do 17 osobników w nadleśnictwach Borki oraz Czerwony Dwór i ponadto do 3 osobników z zagrody pokazowej w Wolisku (Puszcza Borecka). Działanie miało dotyczyć zwierząt poważnie chorych, rannych, chorych i cierpiących, a także agresywnych i wyrządzających znaczne szkody w gospodarce rolnej lub leśnej albo innych rodzajach mienia.

 
Termin realizacji odstrzału upływa z końcem marca br. W ślad za decyzją dyrektora GDOŚ pojawiło się wystosowane przez Nadleśnictwo Krynki zapytanie ofertowe dotyczące skupu tusz eliminowanych żubrów. Organizacje przyrodnicze wszczęły alarm, który choć został przyćmiony przez aferę z dzikami, to skończył się wezwaniem przedstawicieli instytucji odpowiedzialnych za zarządzanie populacją żubra przed sejmową Komisję Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa.
 

Odstrzał bez szkody dla populacji
Jak 29 stycznia br. wyjaśniał zastępca dyrektora GDOŚ Marek Kajs, decyzja pozostawała zgodna z zapisami ustawy o ochronie przyrody oraz prawem europejskim. Nie znaleziono innych niż odstrzał rozwiązań, nie był on przy tym szkodliwy dla zachowania właściwego stanu ochrony gatunku. Co więcej, odstrzał leżał w interesie dbałości o stan populacji. Marek Kajs mówił, że liczebność żubrów w ostatnich latach znacząco wzrasta, czego konsekwencję stanowią nasilające się szkody powodowane przez ten gatunek (wartość odszkodowań w 2013 r. wyniosła 364 tys. zł, a w 2016 r. – już 1,7 mln zł). Podkreślał również, że na konieczność zarządzania populacją żubra, rozumianą szerzej niż tylko głośno dyskutowany w mediach odstrzał, wpływa wiele czynników, wśród nich choćby: ograniczone pojemności siedlisk, intensywne rolnicze zagospodarowanie przestrzeni otwartych czy podatność na choroby (ograniczona pula genowa). Przedstawiciel GDOŚ zaznaczył wreszcie, że Polska korzysta z przesiedleń żubrów na miarę istniejących możliwości. W ub.r. za granicę trafiły 33 osobniki. Jednak eksport zwierząt jest ograniczony, ponieważ nowo zakładane populacje również z powodzeniem zwiększają swoją liczebność. Marek Kajs podkreślił także, że odstrzał żubrów to element realizowanej od lat strategii zarządzania tym gatunkiem. Decyzje dyrektora GDOŚ z końca ub.r. nie oznaczają więc żadnej zmiany podejścia w tym zakresie. Natomiast liczebność żubrów w Polsce wzrasta mimo tych działań.

Prof. Wanda Olech, prezes Stowarzyszenia Miłośników Żubrów, wspomniała, że żubr jest kosztowny, a jego ochrona wymaga niemałych nakładów finansowych. Lasy Państwowe dotują ją kwotą ok. 10 mln zł rocznie. Koncepcja, która przyświeca zarządzaniu gatunkiem, zakłada tworzenie metapopulacji – ugrupowań rozproszonych i samodzielnych, o zagęszczeniu na tyle niedużym, aby minimalizować konflikty. Jedno z narzędzi sterowania populacją i utrzymania jej dobrej kondycji stanowi zabijanie pewnej liczby zwierząt. Wanda Olech zaznaczyła też, że działania na rzecz ochrony żubra wymagają realnej pomocy, a nie nieustannego kontestowania odstrzału jako tylko jednego z aspektów gospodarowania żubrem.

Dr Michał Krzysiak, dyrektor Białowieskiego PN i zarazem lekarz weterynarii specjalizujący się w ochronie zdrowia żubrów, wskazywał na zagrożenia związane z chorobami tego gatunku. Zarówno w przeszłości, jak i obecnie występowały: pryszczyca, pastereloza (prawdopodobnie pojawiła się w latach 90. w Puszczy Białowieskiej), gruźlica oraz nekrotyczne zapalenie napletka. Jak argumentował, przegęszczone populacje są narażone na stres wynikający z konkurencji o pokarm. Wówczas rośnie urazowość, a spada odporność zwierząt, co tworzy sprzyjające warunki dla rozwoju i uzjadliwiania się patogenów. Chore osobniki zagrażają pozostałym zwierzętom (zmiany grzybicze skóry żubrów są groźne również dla ludzi z osłabioną odpornością), często podchodzą pod siedziby ludzkie. Bez interwencji człowieka umierają z głodu i pragnienia, w cierpieniu. Odstrzał wybranych osobników ma więc na celu poprawę stanu zdrowotnego całej populacji. Priorytetem pozostaje jednak przesiedlanie zwierząt, a nie ich zabijanie.

 
 

Alternatywa według aktywistów
Te wyjaśnienia (prezentowane zresztą nie po raz pierwszy) okazały się trudne do przyjęcia przez obecnych na posiedzeniu przedstawicieli koalicji „Niech Żyją!” oraz fundacji Greenpeace Polska, WWF Polska i ClientEarth. Prawnicy dla Ziemi. Wątpliwości zgłaszała także poseł Gabriela Lenartowicz (PO), która pytała m.in., dlaczego przy dobrej identyfikacji żubrów do eliminacji nie robi się tego metodą farmakologiczną (wszak odstrzał źle się kojarzy). Miała przy tym obiekcje do jej zdaniem głównej obawy opinii publicznej, czyli tego, czy mięso żubrów – gatunku chronionego – powinno trafiać do przerobu, szczególnie w przypadkach odstrzału podyktowanego względami sanitarnymi (później wyjaśniono, że nie wszystkie choroby żubrów dyskwalifikują wykorzystanie mięsa).

Agata Szafraniuk z fundacji ClientEarth alarmowała, że przegląd stada żubrów w Puszczy Boreckiej w marcu ub.r. nie wykazał występowania jednostek chorobowych. Decyzja o eliminacji osobników jest więc podyktowana dużą dowolnością, a powinna być konkretna. Prawniczka odniosła się do ugrupowania zachodniopomorskiego, gdzie w styczniu br. wnioskowano o odstrzał tylko 10 zwierząt do 2020 r., a więc mniej niż w podanych wyżej przypadkach. Poinformowała wreszcie, że po skontaktowaniu się z Nadleśnictwem Augustów aktywiści dowiedzieli się, że nikt nie konsultował z nim ewentualnego przeniesienia zwierząt do Puszczy Augustowskiej (żubry zamieszkują ją od kwietnia 2018 r.), więc nie skorzystano z rozwiązania alternatywnego.

Reprezentantka Greenpeace Polska powiedziała, że działacze tej organizacji nie zostali włączeni jako strona społeczna do komisji typujących żubry do eliminacji, co sugeruje, że coś jest ukrywane przed opinią publiczną. Pytała, dlaczego osoby zajmujące się zarządzaniem żubrami nie biorą pod uwagę nowych opinii naukowych, np. dr. hab. Rafała Kowalczyka, który wyraża zgodę na zabijanie tylko zwierząt wyraźnie cierpiących i poszkodowanych w wypadkach. Zarzuciła także, że standardy hodowli w Polsce znacznie odbiegają od norm światowych. Na przykładzie stada w Kraansvlak (Holandia) mówiła o tym, że należałoby zaniechać dokarmiania żubrów, a tym samym uniezależnić je od ludzi.

Stefan Jakimiuk z WWF Polska pytał z kolei, czy nie byłoby możliwe zróżnicowanie podejścia do poszczególnych ugrupowań w Polsce, zakładające lokalnie mniejszą ingerencję, aby zaspokoić odmienne spojrzenia na ochronę gatunku.

Nie zabrakło, oczywiście, głosu koalicji „Niech Żyją!”. Tomasz Zdrojewski zwracał uwagę na zasadniczy element, na którym opiera się zarządzanie żubrami, czyli subiektywnie ocenione pojemności środowiska dla tego gatunku, determinujące konieczność regulacji liczebności. Zdaniem działacza wcześniej było to obliczone na praktykę komercyjnych polowań. Ocenił on wreszcie, że Puszcza Augustowska jest dla żubra nie najlepszym obszarem, a w Polsce nie brakuje innych terenów dla niego dogodniejszych, w tym poligonów wojskowych.
 

Polskie żubry mają się dobrze
Odpowiedzi zostały udzielone z godnym podziwu opanowaniem. Wiceminister środowiska Małgorzata Golińska zestawiła liczebności żubrów w poszczególnych krajach, dowodząc, że Polska jest pod tym względem w czołówce (1873 osobniki, w tym 1635 na wolności na koniec 2017 r.). Powiedziała, że rozważała zalecenie wstrzymania dokarmiania dla jednego stada, ale nie weźmie odpowiedzialności za pogorszenie się stanu zdrowotnego zwierząt tylko dla spełnienia czyichś oczekiwań.

Dyrektor Michał Krzysiak wyjaśniał, dlaczego poza możliwością immobilizacji farmakologicznej jest konieczny odstrzał z broni myśliwskiej. Przede wszystkim jednostkowy koszt pierwszego z działań wynosi 2,5–3 tys. zł. Środki do usypiania żubrów sprowadza się z RPA. Nie są produktami zarejestrowanymi w naszym kraju, więc ich wwóz musi zostać poprzedzony odpowiednimi procedurami. Ponadto realny zasięg pneumatycznej strzelby Palmera służącej do miotania środka usypiającego to 30–40 m, a żubrów zazwyczaj nie da się podejść na tak bliską odległość. Wreszcie ustawa o ochronie zwierząt dopuszcza myśliwską broń palną do celów uśmiercania zwierząt. Michał Krzysiak podkreślił także, że żaden lekarz weterynarii zajmujący się ochroną zdrowia żubrów nie kontestuje przyjętych metod zarządzania ich populacjami.

Prof. Wanda Olech wyjaśniła, że Puszcza Borecka to otoczony polami kompleks leśny o powierzchni ok. 20 tys. ha, żubry zachodniopomorskie żyją zaś na dużej zalesionej przestrzeni i mają zupełnie inne możliwości rozprzestrzeniania się. Pojemności poszczególnych siedlisk zostały opracowane m.in. przez ekologa zwierząt prof. Kajetana Perzanowskiego i stanowią złoty środek godzący potrzeby gospodarki człowieka oraz trwałość populacji. Wanda Olech argumentowała także, że ustalona dla Puszczy Białowieskiej pojemność 400–450 zwierząt się sprawdziła. Według szacunków jest ich tam wprawdzie 650, ale ponad 200 występuje poza kompleksem puszczy. Natomiast stado w Kraansvlak w Holandii żyje na ogrodzonym terenie wydmowym i żeruje na pokarmie, który znajduje w wyznaczonym obrębie. Nasze żubry z populacji wolnościowych wchodzą zaś w uprawy rolne, gdzie mają znacznie atrakcyjniejszy żer. Dokarmianie służy ich zatrzymaniu w miejscach, w których chcemy, żeby występowały. Nie potrzeba ich na polach graniczących z Puszczą Białowieską od zachodu. Pani profesor zapewniła też, że podejście do każdego stada w Polsce jest różne. Odpierając argument dalszego zasiedlania Puszczy Augustowskiej, wyjaśniała, że musi to następować stopniowo. Opiekunowie żubrów potrzebują bowiem czasu, aby nauczyć się nimi opiekować. Wanda Olech podkreśliła również, że tamtejsze siedlisko jest takie samo jak w drawskich lasach, a leśnicy odtworzyli dogodne dla żubrów tereny otwarte (przy czym zaznaczyła, że ten gatunek dwie trzecie czasu spędza w lesie). Proces wprowadzania żubrów trwał tam od 2012 r., zachodziła konieczność uzyskania akceptacji lokalnej społeczności. Prof. Olech zapytała też wprost, na który poligon można jeszcze wsiedlić żubry, bo sama takiego nie zna.

– Chcemy konkretów – mówiła do aktywistów. – Chcielibyśmy mieć żubry w Magurskim Parku Narodowym. Pomóżcie nam Państwo zmienić nastawienie gospodarzy, żeby zgodzili się, żeby żubry egzystowały w Magurskim Parku Narodowym. (…) Nie dzieje się to z dnia na dzień. (…) Czekamy na konstruktywną pomoc w ochronie żubra – skwitowała.

W najbliższym czasie zwierzęta mają się pojawić w Puszczy Rominckiej i Lasach Janowskich. Pod warunkiem że Lasy Państwowe nadal będą się zgadzały udostępniać teren dla bytowania gatunku. W innym przypadku skończy się to przegęszczeniem, chorobami i koniecznością eliminacji nawet kilkuset zwierząt. Wanda Olech wytknęła też hipokryzję przeciwnikom odstrzałów komercyjnych żubrów, szczególnie w kontekście ogromnych środków potrzebnych na ochronę gatunku. Odstrzały prowadzone w sposób rozsądny i pod kontrolą zostały dopuszczone przez Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody (IUCN).

Obecny na posiedzeniu reprezentant Podlaskiej Izby Rolniczej zapewniał, że żubry to chluba również dla rolników. Wraz z rosnącą populacją tych pięknych zwierząt dochodzi jednak do coraz większych strat. Jak wyliczał, stado 30 osobników zniszczy stuhektarowe pole rzepaku w miesiąc. Czy nasze państwo jest na tyle majętne, aby nadal za nie płacić?
 
ADP, Fot. 
szczepank​, alexeyborodin/Adobe Stock

dodaj komentarz

0 komentarzy

Napisz komentarz

Uwaga! Aby dodać komentarz, musisz posiadać konto w serwisie braclowiecka.pl oraz być zalogowanym.