Treści publikowane na tej stronie możesz czytać za darmo dzięki osobom, które kupują „Brać Łowiecką” i w ten sposób wspierają naszą działalność. Dziękujemy czytelnikom papierowego i elektronicznego wydania czasopisma! Jeżeli uważasz zamieszczane tutaj materiały za wartościowe, to zachęcamy do kupowania miesięcznika. Dołącz do grona naszych prenumeratorów!
Aktualności
Parlamentarny Zespół ds. Ochrony Praw Zwierząt debatuje nad kierunkami reformy łowiectwa
Debata o łowiectwie, zorganizowana 19 marca br. przez posłanki Katarzynę Piekarską (KO – IPL) i Małgorzatę Tracz (KO – Zieloni), przewodniczącą i członkinię powołanego w bieżącej kadencji sejmu Parlamentarnego Zespołu ds. Ochrony Praw Zwierząt, została poświęcona trzem zagadnieniom: bezpieczeństwu osób postronnych podczas polowań, zmianom na liście gatunków łownych oraz podziałowi kraju na obwody łowieckie. Wzięli w niej udział „eksperci strony społecznej” oraz kilku przedstawicieli PZŁ. Jak zapowiedziały organizatorki, było to dopiero pierwsze z cyklu zaplanowanych spotkań poświęconych „wzmocnieniu społecznej kontroli łowiectwa”.
Dysproporcja sił
Stronę myśliwych reprezentowali dyrektor biura Zarządu Głównego PZŁ Dariusz Młotkiewicz, Marek Pudełko z Wydziału Hodowli, Kynologii Łowieckiej i Sokolnictwa PZŁ oraz przewodniczący Komisji Naukowej NRŁ, wykładowca Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu prof. Dariusz Gwiazdowicz. Zdalnie głos zabierali dr hab. Dariusz Zalewski z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, były olsztyński łowczy okręgowy i członek NRŁ, a także Maciej Perzyna występujący z ramienia Społecznego Komitetu Protestacyjnego Myśliwych.
Po stronie antagonistów znaleźli się m.in.: Krzysztof Wychowałek z Ośrodka Działań Ekologicznych Źródła, adwokatki Katarzyna Topczewska i Karolina Kuszlewicz, prezes Pracowni na rzecz Wszystkich Istot Radosław Ślusarczyk, dr Robert Maślak z Zakład Biologii Ewolucyjnej i Ochrony Kręgowców Uniwersytetu Wrocławskiego (także polityk; nie uzyskał mandatu w wyborach do sejmu w 2023 r. z listy Nowej Lewicy, w nadchodzących wyborach samorządowych kandyduje do Rady Miejskiej Wrocławia), Magdalena Gałkiewicz z Łódzkiego Ruchu Antyłowieckiego (także polityczka, członkini partii Zieloni; nie uzyskała mandatu w wyborach do sejmu w 2023 r., w nadchodzących wyborach samorządowych kandyduje do Rady Miejskiej Łodzi), rzeczniczka prasowa Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków Monika Klimowicz-Kominowska, Michał Stasiak (polityk, członek partii Zieloni; nie uzyskał mandatu w wyborach do sejmu w 2023 r., w nadchodzących wyborach samorządowych kandyduje do Rady Powiatu w Poznaniu), a także Marcin Kostrzyński, były myśliwy i wiceprezes zarządu Fundacji Niech Żyją!, wokół której jest skupiona większość wcześniej wymienionych osób.
Po tej prezentacji widać, że nie było niestety równowagi sił wśród panelistów. Na jednego przedstawiciela myśliwych w poszczególnych blokach dyskusyjnych przypadało dwoje lub troje reprezentantów strony antyłowieckiej (pomijając moderatorów, również reprezentujących grono nieprzychylne myśliwym), z których każdy miał taki sam czas na wypowiedź. W ostatnim bloku dyskusyjnym, poświęconym problematyce wydzierżawiania obwodów łowieckich, myśliwych w ogóle pominięto w doborze panelistów. Całe spotkanie przybierało momentami charakter komisji śledczej, a nie otwartej wymiany poglądów. Głos autorytetu naukowego, którym bez wątpienia jest prof. Dariusz Gwiazdowicz, był natomiast konsekwentnie relatywizowany.
Na spotkaniu pojawił się także wiceminister Mikołaj Dorożała, który poza pozytywną oceną debaty i jej zasadności mocno podkreślił swoją dobrą współpracę z PZŁ, przypomniał o tworzeniu zespołu ds. reformy łowiectwa i zaprosił wszystkich zainteresowanych do włączenia się w jego działania. Ubolewał ponadto, że mierzy się z dużą falą hejtu ze strony myśliwych, choć tak naprawdę jeszcze nic nie zrobił. Resort reprezentował także nowy dyrektor Departamentu Leśnictwa i Łowiectwa Aleksander Jakubowski, który zapewnił, że wszystkie zgłoszone w debacie postulaty zostaną przez ministerstwo przeanalizowane.
Przedstawmy zatem pokrótce te oczekiwania antymyśliwskich organizacji pozarządowych oraz ich apologetów.
Okresowe badania i obowiązkowa kontrola trzeźwości
Wprowadzenie okresowych badań lekarsko-psychologicznych myśliwych to oczekiwanie, które w założeniu aktywistów wiąże się wprost z kwestią bezpieczeństwa osób korzystających rekreacyjnie ze wspólnej przestrzeni przyrodniczej. W polowaniach upatruje się dużego zagrożenia dla ich zdrowia i życia. Maciej Perzyna przedstawił jednak wyliczenia, zgodnie z którymi na polowaniach w Polsce dochodzi średnio do dwóch wypadków śmiertelnych rocznie. Statystyczny kierowca ma czterokrotnie większą szansę zabić kogoś na drodze. Dariusz Młotkiewicz doprecyzowywał z kolei, że w latach 2021–2023 doszło do szesnastu wypadków na polowaniach, w tym tylko w dwóch brały udział osoby postronne. Do wypadku dochodzi raz na milion polowań, a raz na siedem milionów poszkodowana może zostać osoba spoza grona myśliwych.
Maria Kujawa, występująca w neutralnym charakterze prezes Stowarzyszenia Psychologów Sądowych przekonywała, że okresowe badania myśliwych mimo wszystko byłyby pożądane. Stan zdrowia każdego z nas zmienia się z czasem, dotyczy to również kondycji psychicznej. Zdaniem Kujawy wskazane byłoby nawet, żeby myśliwi badali się profilaktycznie we własnym zakresie. Problem nie leży jednak w samym obowiązku okresowych badań, co podkreślał m.in. Dariusz Zalewski, tylko w ich nieproporcjonalnej do celu restrykcyjności oraz dużej uznaniowości w orzekaniu o stanie zdrowia.
Mec. Katarzyna Topczewska błędnie przytoczyła w tym względzie jeden z wniosków raportu przygotowanego przez Fundację Instytut Analiz Środowiskowych. Zasugerowała bowiem, niestety zgodnie z twierdzeniem powielanym w wielu mediach, że w razie wprowadzenia obowiązkowych okresowych badań myśliwych nawet 40% z nich straci pozwolenie na broń. W rzeczywistości jednak w badaniu ankietowym na próbie 395 respondentów na pytanie, czy planują oni wykonać badania, jeśli zostanie wprowadzona taka konieczność, nieco ponad 20% stwierdziło, że nie podjęło jeszcze decyzji, a mniej więcej drugie tyle odpowiedziało przecząco. To zatem ewentualne ryzyko, że nawet 40% myśliwych może przestać nimi być, ale wcale nie z powodu stanu zdrowia niepozwalającego na posiadanie broni i negatywnych wyników badań.
Nie rozrywka, a przykra konieczność
W tej części debaty dyskutowano także nad kwestiami informowania społeczeństwa o odbywających się polowaniach, nie tylko zbiorowych, ale również indywidualnych, które zdaniem dyskutantów mają być nawet bardziej niebezpieczne dla obywateli. Jak mówił Krzysztof Wychowałek, spotkanie w lesie z myśliwymi jest dla wielu osób traumatycznym przeżyciem, a jego stowarzyszenie udziela w tym zakresie porad. Przyznajmy, że argumenty za doskonaleniem systemu powiadamiania społeczeństwa o zbiorówkach są zasadne (ze strony PZŁ padła propozycja wykorzystywania do rozsyłania wiadomości o zbiorówkach systemu powiadamiania o zagrożeniach RCB), ale oczekiwanie, żeby informacja o każdym polowaniu indywidualnym była publicznie dostępna, np. w aplikacji mapowej, przynajmniej ze względów bezpieczeństwa wydaje się nie do końca przemyślana.
Pojawiła się również kwestia alkoholu na polowaniu, która skończyła się równie irracjonalnymi wnioskami. Trudno bowiem uznać za rozsądny pomysł, żeby policja sprawdzała trzeźwość myśliwych zarówno przed zbiorówkami, jak i przed każdym polowaniem indywidualnym (sic!), które, co sygnalizował Wychowałek, jest pozbawione jakiejkolwiek kontroli (na zbiorówce jest przynajmniej prowadzący). Przecież, co z rozbrajającą szczerością zauważył jeden z dyskutantów, posterunek znajduje się w każdej gminie, więc sprawdzenie ponad 4 mln indywidualnych wyjść na polowania rocznie nie jest żadnym problemem. Idealne byłyby wprawdzie smartfony z funkcją alkomatu uruchamianą podczas zapisu w elektronicznej książce polowań – snuł futurystyczną wizję Wychowałek – ale niestety takich urządzeń jeszcze nie wymyślono. Zagwozdką pozostało jednak, co z myśliwymi, którym dłuży się na ambonie w oczekiwaniu na nęconą zwierzynę. Mogą wszak z nudów sięgnąć po niedozwolony trunek i stanowić zagrożenie dla otoczenia.
Michał Stasiak przekonywał natomiast, że nie należy dyskutować o bezpieczeństwie polowań, tylko o ich skali oraz zasadności. Myśliwi polują dla „krwawej rozrywki”, a powinna to być „przykra konieczność państwowej służby”.
Pechowa trzynastka
Wiceminister Dorożała wśród priorytetów zmian w Prawie łowieckim zapowiedział usunięcie z listy gatunków łownych czterech ptaków – cyraneczki, głowienki, czernicy oraz łyski (pisaliśmy o tym TUTAJ). Rzecznik prasowa OTOP-u stwierdziła natomiast, że wszystkie 13 gatunków ptaków łownych, w nomenklaturze koalicji Niech Żyją! (którą OTOP niestety zasilił w 2021 r.) nazywanych pechową trzynastką, należy objąć pięcioletnim moratorium. Argumentowała to niepokojącym obrazem kondycji ich populacji. Wspomniała także, że łowiectwo jest wskazywane przez ONZ jako przyczyna spadku liczebności ptaków (choć w rzeczywistości chodzi o niezrównoważone polowania i nadmierną eksploatację). Zdaniem rzeczniczki OTOP-u należy także zakazać hodowli do wsiedleń w celu późniejszych polowań jako działania etycznie wątpliwego.
Z twierdzeniem o konieczności zakazania polowań motywowanym zagrożeniem gatunków polemizował prof. Gwiazdowicz, który jako naukowiec specjalizujący się w zagadnieniach ochrony przyrody zaakcentował dużo większą złożoność problemu. Nie chodzi o przesunięcia gatunków do grupy objętych całoroczną ochroną, jak argumentował, ale o ocenę przyczyn spadków liczebności. A ten nie następuje z winy myśliwych. Lista powodów o większym znaczeniu jest długa. A myśliwi mogą aktywnie działać i ograniczać wpływ przynajmniej niektórych czynników śmiertelności, z redukcją drapieżników, w tym inwazyjnych gatunków obcych (IGO) na czele, aż po kształtowanie siedlisk bytowania w celu wzmocnienia sukcesu rozrodczego populacji. W odpowiedzi na ten wywód dr Maślak zapytał, po co kolejny czynnik śmiertelności wobec i tak już sporej ich ilości. Widać, że nie chodzi tutaj o naukę, tylko o emocje.
Prof. Gwiazdowicz odniósł się z kolei do przykładu gęgawy – dlaczego ją chronić, skoro populacja mimo polowań dynamicznie rośnie, a wraz z nią wzrastają wyrządzane przez dzikie gęsi szkody w uprawach rolnych? Zauważył też, że objęcie w 1995 r. ochroną ścisłą głuszca i cietrzewia wcale nie poprawiło ich sytuacji populacyjnej. Profesor zwracał ponadto uwagę, że brakuje nam mechanizmów rozwiązywania problemów stwarzanych przez gatunki chronione, które wyrządzają szkody. Na to pojawiła się kontra Ślusarczyka – to nie jest problem myśliwych, tylko odpowiedzialnego ministerstwa. Podobna retoryka towarzyszyła zresztą kwestii odszkodowań za szkody łowieckie – ich wysokość jest zdaniem aktywistów tak nieznaczna, że budżet państwa poradzi sobie z nimi. Według Ślusarczyka konieczne jest wprowadzenie strategicznych ocen oddziaływania na środowisko rocznych planów łowieckich i wieloletnich łowieckich planów hodowlanych. Zatwierdzanie tych dokumentów nie może się jego zdaniem odbywać bez udziału strony społecznej.
Obwody łowieckie w parkach narodowych
Antyłowieckie organizacje pozarządowe mają również swoje oczekiwania wobec przepisów regulujących podział kraju na obwody łowieckie. Zmiany wymuszone wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 2014 r. zostały bowiem, zdaniem Magdaleny Gałkiewicz, wprowadzone w sposób niepozwalający na dostateczny udział w tym procesie… strony społecznej (a jakże!). Większość uwag zgłaszanych w ostatniej procedurze podziału kraju na obwody łowieckie została ponadto odrzucona, a powodem miał być stronniczy skład pracujących nad tym podziałem komisji.
Możliwości wprowadzania zakazu wykonywania polowań nie mają ponadto gminy ani organizacje społeczne, tylko fizyczni właściciele gruntów, a sama procedura ustanawiania zakazu wykonywania polowań na prywatnych nieruchomościach jest w obecnym kształcie nazbyt uciążliwa. Według mec. Karoliny Kuszlewicz należałoby ją uprościć, choćby poprzez umożliwienie składania oświadczeń korespondencyjnie bądź poprzez profil zaufany.
Michał Stasiak alarmował przy okazji, że mimo wyłączenia z obwodów łowieckich polowania – pod eufemistyczną przykrywką odstrzałów redukcyjnych – odbywają się również w większości parków narodowych, które są „prężnie funkcjonującymi rzeźniami dzikich zwierząt”. Ten „proceder” generuje niemałe zyski ze sprzedaży tusz, co w przypadku Wielkopolskiego Parku Narodowego zostało zgłoszone do prokuratury. Wstrzymanie odstrzałów jest zdaniem Stasiaka wyłącznie dobrą wolą dyrektora parku. Wyjaśnienia prof. Gwiazdowicza, że redukcja jest narzędziem realizacji celów ochrony objętych nią obszarów odrzucił, kwitując, że to tylko pretekst.
Tekst i zdjęcia: Adam Depka Prądzinski
Przeczytaj również
- Pierwszy Puchar Myśliwskiej Biesiady Dzikarzy. Wyniki konkursu na Słowacji
- Składkowa karuzela. Ile zapłacimy za członkostwo w PZŁ w 2025 r.?
- Głosowanie w sprawie obniżenia statusu ochronnego wilków w Europie już w grudniu
- Zakaz polowań w niedziele i ograniczenia dla łowiectwa w lasach społecznych
- Z okazji Dnia św. Huberta
- Prof. Dariusz J. Gwiazdowicz Osobowością Roku 2023!
- Swarovski Optik Thermal Tour. Poznaj nowe nasadki termowizyjne
- Ścienny kalendarz myśliwski na 2025 r. już w sprzedaży!
- Ostrzegawczy protest myśliwych przed siedzibą MKiŚ
- Co dalej z wilkami w Europie?