„Badania psychologiczne myśliwych to podstawa!”. Sejm o dzieciach oraz zmianie UoBiA
Styczeń 26
20:29
2023
Wydrukuj
Odwlekane drugie czytanie projektu ustawy o zmianie ustaw w celu likwidowania zbędnych barier administracyjnych i prawnych, która poza wprowadzeniem wielu zmian służących ograniczeniu biurokracji znosi obowiązek cyklicznych badań lekarskich i psychologicznych dla myśliwych, odbyło się na 71. posiedzeniu sejmu 25 stycznia tego roku. Pierwotnie dokument zakładał także wprowadzenie możliwości udziału dzieci w polowaniach za zgodą rodziców lub opiekunów prawnych. Komisja Nadzwyczajna ds. Deregulacji, która jest autorem projektu ustawy, wycofała się jednak z tego zapisu (o czym szerzej informowaliśmy TUTAJ). Nie zamknęło to jednak dyskusji na temat rozpalający nie tylko środowisko myśliwych.
Dzieci na polowaniu – za i przeciw
Podczas drugiego czytania projektu na posiedzeniu plenarnym nieproporcjonalnie dużo uwagi poświęcono zmianom dotyczącym myśliwych. O przywrócenie zapisu odnoszącego się do udziału dzieci w polowaniach apelowała posłanka Urszula Pasławska (KP). Ten głos poparła posłanka Anna Maria Siarkowska (PiS). Wycofanie przepisu pochwalił natomiast poseł Maciej Kopiec (Lewica), który regulację pozwalającą na udział dzieci w polowaniach uznał za absurdalną. – Niezmiennie uważamy, że pięcio-, sześcio- czy siedmioletnie dzieci nie powinny brać udziału w polowaniach, a zmiana tego prawa nie jest likwidacją zbędnych barier administracyjnych ani prawnych – mówił.
Przewodniczący komisji i sprawozdawca projektu ustawy Bartłomiej Wróblewski (PiS) podkreślał z kolei, że obecnie obowiązujący zakaz jest niezgodny z Konstytucją, więc dyskusja nad nim musi trwać i należałoby przynajmniej ograniczyć wprowadzony w 2018 r. rygoryzm. Poprawkę przywracającą możliwość udziału w polowaniach dzieci do 18. roku życia za zgodą rodziców lub opiekunów prawnych złożyła Konfederacja.
KO za obowiązkiem badań myśliwych
Przeciwko zmianom wycofującym z ustawy o broni i amunicji (UoBiA) przepis o obowiązku cyklicznych badań lekarskich i psychologicznych myśliwych opowiadały się z kolei prezentujące antymyśliwską postawę posłanki Małgorzata Tracz i Klaudia Jachira (obie z KO). – Badania psychologiczne myśliwych to podstawa! – grzmiała pierwsza z nich, sugerując błędnie, że autorzy projektu ustawy chcą zwolnić z tych badań myśliwych. A ci, jak twierdziła posłanka, „biegają po łąkach, lasach, po polach, często po prywatnych terenach, z nabitą bronią, strzelając do wszystkiego, co się rusza. (…) Regularnie mylą swoich kolegów z dzikiem, a często i postronnych ludzi, korzystających z uroków przyrody”.
Wtórowała jej posłanka Jachira: – Praktycznie nie ma tygodnia, by na polowaniach nie dochodziło do nieszczęśliwych wypadków i, powiedzmy to wprost, do śmierci. Zamiast to ukrócić i skończyć z wolnoamerykanką myśliwych, to zapisy tej ustawy spowodują, że takich wypadków będzie jeszcze więcej, bo dostęp do broni w celach łowieckich będą miały osoby bez badań lekarskich i psychologicznych.
Odnosząc się do propozycji złagodzenia rygorów wycinki drzew w tym samym projekcie ustawy, puentowała: – Czas na mniej broni, a więcej drzew.
Poseł Edward Siarka (Solidarna Polska), pełnomocnik rządu ds. leśnictwa i łowiectwa, prostował powyższe wywody. Podkreślił, że myśliwi podlegają i będą podlegać badaniom. Propozycja ustawowa znosi tylko ich cykliczność, która de facto nie zaczęła jeszcze obowiązywać. Siarka przekonywał także, że myśliwi to grupa, która posługuje się bronią najbezpieczniej ze wszystkich, i przypominał, że w Europie pod względem liczby jednostek przypadających na obywatela jesteśmy w ogonie.
Komisja odrzuca poprawki, sejm uchwala ustawę
Aprobaty komisji nie zyskały ani propozycja Konfederacji, by jednak umożliwić udział dzieci w polowaniach za zgodą rodziców lub opiekunów prawnych, ani wniosek KO, który zmierzał do zachowania przepisu o obowiązku okresowych badań myśliwych. Sejm podczas trzeciego czytania 26 stycznia przyjął projekt ustawy zgodnie z rekomendacją komisji co do obu wspomnianych kwestii. Pakiet nowelizacji deregulacyjnych trafi teraz do senatu.
Red., Fot. Archiwum